Świat rozważa już nie to czy, ale gdzie zatrzyma się Putin. Niewiele jednak dywaguje się nad tym, czy Władimir Władimirowicz prowadzi akcję przywracania Rosji granic byłego Związku Radzieckiego w pojedynkę, czy też może ma w tym… wspólnika.
„Rosja to niepodległy kraj i może sama podejmować decyzje w oparciu o własne interesy – oświadczyła rzeczniczka chińskiego MSZ Hu Chunying. Sprzeciwiła się nazywaniu rosyjskich działań na Ukrainie „inwazją” i oskarżyła USA o podsycanie napięć.”
Trzeba przyznać, że oświadczenie to mogłoby być zdumiewające, gdyby nie założenie, że… Rosja dogadała się z Chinami! A jeśli tak, to należałoby zastanowić się, co mogłoby być przedmiotem takiego tajnego planu? No, na przykład to – w uproszczeniu – że Chiny staną po stronie Rosji w sprawie Ukrainy, a Rosja w zamian poprze Chiny w sprawie Tajwanu.
Wojna od dawna szykowała się w rejonie Pacyfiku oraz Azji południowo-wschodniej, a nie w Europie, czy na Bliskim Wschodzie. Dlatego zgromadzono tam już ok. 40% potencjału militarnego świata! Z tych powodów Pacyfik od lat jest istną beczką prochu.
Niestety, jeśli Chiny wkroczyłyby do Tajwanu, to znaleźlibyśmy się o krok od III wojny światowej. Dlaczego? Bo USA są gwarantem bezpieczeństwa Tajwanu, ale też i równowagi wszystkich sił w tym zapalnym rejonie. Militarne zaangażowanie USA musiałoby oznaczać włączenie w konflikt pozostałych państw NATO, a nie tylko zainteresowanych na przykład Korei Południowej i Japonii, czy Australii i Nowej Zelandii. A wtedy… a wtedy mielibyśmy już wojnę światową, a nie „tylko” lokalną czy regionalną! A wtedy… mielibyśmy też wojnę w Polsce, bo ogromne zaangażowanie militarne Zachodu na Pacyfiku otworzyłoby Putinowi wrota Europy.
Obecna sytuacja nie jest zatem tak „prosta”, jak wielu ją odczytuje. Nie zamyka się ona bowiem w granicach Rosji, Białorusi i Ukrainy. Dla zatrzymania więc Rosji nie wystarczy głaskanie jej sankcjami. Potrzebne jest silne uderzenie wyprzedzające. Inaczej dzieci nasze i wnuki – jeśli świat jeszcze będzie istniał – na lekcjach historii uczyć się będą nie tylko o Leninie i Stalinie, ale też i o mordercy świata… Putinie!
Adam Szejnfeld